Z Irkucka do Ulanbator zdecydowalismy sie jechac z Jonathanem pociagiem wyzszej klasy, tzw. kupe. Okazalo sie, ze warunki byly o niebo lepsze. Przedzialy czteryosobowe, z tv, gniazdkami, z lampkami do czytania. Po prostu luksus:) Nawet prowadnica byla mila:) Wyobrazcie sobie, ze przynosila herbate do przedzialu i umiala kilka slow po angielsku:DD
Pociag byl jednak wolniejszy. Rosjanie chyba chcieli, zebysmy mogli nacieszyc sie tym dobrodziejstwem. Na granicy w Nauszkach spedzilismy caly dzien, m. in. grajac w karty albo patrzac jak krowy pasa sie na dworcu kolejowym:) Kontrola graniczna rozpoczela sie dopiero o 21. Wszyscy zostali wpuszczeni do Mongolii, poza jednym facetem, ktory nie wiedzial za bardzo czy pochodzi z Armeni czy z Azerbejdzanu. Moze mial za duzo procentow we krwi:)
"No matter where you go there you are" - David, 2 i pol tygodnia w podrozy:)